Imię: Silvana Crow
Wiek: 22 Smocze lata
Rasa: Mieszaniec (Ogień i Cień)
Charakter
*Zwykle ponura, ale zdarzają się takie dni, że nie może usiedzieć w miejscu i
zachowuje się jak narąbana*Woli siedzieć sama w mrocznych odmętach swej jaskini
*Gdy już z kimś rozmawia nie ukazuje emocji, zwykle jednak unika rozmów i kontaktu z innymi smokami
*Często rozmawia ze sobą albo z czymś co akurat dla zabawy wskrzesi, np martwa wiewiórka albo coś
*Można jednak na niej polegać, jest godna zaufania
*Troszkę psychiczna, lubi znęcać się nad łowcami, w niektórych sytuacjach agresywna
*Lubi spacerować nocą po lesie lub urządzać sobie konne przejażdżki pod inną przemianą, często poluje dla przyjemności.
*Nie lubi gdy ktoś ją nieustannie dręczy, jeśli chce się z kimś zapoznać zwykle sama to pokazuje
Historia
Smocze jajo znalazł młody chłopczyk, sam nie wiedział co to jest więc
zabrał je do domu myśląc, że to jakiś drogocenny kamień. Na nieszczęście ojcem
chłopca był łowca, natychmiast rozpoznał, że to nie był żaden tam kamień. Kazał
chłopakowi odnieść jajo a najlepiej wrzucić je do pobliskiego jeziora.
Chłopiec miał na imię Regin. Wziął jajo i zaniósł je nad jezioro, jednak nie wrzucił go tak jak kazał mu ojciec, usiadł nad brzegiem i przyglądał się lśniącej czarnej skorupie, która w pewnej chwili zaczęła pękać. Przestraszony odskoczył i schował się za drzewo, słyszał jak jajo pękło i cichy pisk i jakby warkot. Wychylił się zza pnia i zobaczył młodego gada, który nawet nie potrafił jeszcze ustać na łapkach i próbował podtrzymywać się skrzydłami, które tak jak łapy dalej były jak z waty.
Podszedł powoli, smok natychmiast odwrócił łepek w jego stronę i otworzył paszczę wydobywając z siebie cichy uroczy pisk. Regin uśmiechnął się i podszedł bliżej.
- Ty chyba jesteś smoczycą, co? Masz takie ładne ślepia... - Uklęknął przed nią i delikatnie dotknął jej łebka. - Jakby cię tu nazwać...Meg?
Smoczyca spojrzała na niego i kłapnęła niezadowolona paszczą. Przyglądał się jej czarnym jeszcze delikatnym i nie zdolnym do obrony jej ciała łuskom. - hmm...to Silvana?
To już jej bardziej przypasowało zamachała niezgrabnie skrzydłami i wywaliła się wplątując sobie ogon pomiędzy łapy. Chłopak zaczął się śmiać. Od tamtej pory codziennie przychodził nad jezioro i opiekował się smoczycą. Mijały dni, miesiące, lata...Silvana wyrosła i przerastała już chłopaka o co najmniej metr. Wrodziły się już cechy charakteru takie jak: bojowość, upartość, złośliwość. Uwielbiała mu dokuczać ale także w razie potrzeby pomagała mu i go broniła.
Smoczyca zawsze siedziała nad jeziorem i kryła się przed innymi ludźmi. Tym razem też tak było. Pewnego wieczoru słyszała ciche kroki dochodzące od strony z której zawsze przychodził Regin jednak słyszała niepokojące i niezadowolone głosy innych. Wdrapała się na drzewo i z gałęzi uważnie śledziła jakąś grupkę mężczyzn wśród których był Regin i jego ojciec.
- Gadaj Regin. Wiem, że ten gad tu jest. – Ojciec spojrzał na syna złowrogim spojrzeniem, a gdy chłopak nie odpowiadał mężczyzna wyciągnął ostrze z pochwy.
- Wiesz, że jeśli mi tego nie powiesz będę musiał cię zabić? – Spytał bezuczuciowo. Silvana wyczuwając samą złość w głosie mężczyzny była bojowo nastawiona a gdy zagroził chłopakowi zeskoczyła z drzewa prosto na niego i wbiła mu szpony w ramiona. Spadła na niego z taką siłą że oboje wylądowali w wodzie która zaraz zabarwiła się krwistą czerwienią.
- Silvana! – Krzyknął Regin martwiąc się o ojca.
Smoczyca nagle wyłoniła się z wody i trzymając w kłach ojca chłopaka wyszła na brzeg. Inni łowcy nie czekając rzucili się w jej stronę, instynkt nakazywał walczyć ale Regin ją zatrzymał i w tym momencie łowcy rzucili na nią sieci. Zaczęła się rzucać i ryczeć jak opętana próbując się wydostać.
- Co wy robicie?! – Krzyknął Regin i stanął w jej obronie.
- To smok idioto, nie widzisz co zrobił z twoim ojcem? Ten gad nawet dorosły nie jest, tym bardziej trzeba go teraz zabić. – Smoczyca umilkła jednak słychać było jak głośno wydychała powietrze przez nozdrza.
- Ale ona nie chciała, broniła mnie.
- Ta, broniła…Odejdź chłystku bo skończysz bez łba jak ten gad. – Łowca zamachnął się mieczem, w tym czasie Silvana jakimś cudem wydostała się z sieci, rzuciła się na łowce i pod wpływem szału zabiła go i resztę. Gdy się uspokoiła rozejrzała się rozpaczliwie za swoim opiekunem i to co zobaczyła przeraziło ją. Pod napływem wściekłości rozszarpała również i jego, nie wiedziała co robiła, była zaślepiona furią i rządna mordu.
Niepewnie i powoli podeszła do ciała Regina i szturchnęła go pyskiem.
- Regin…? – Mruknęła i kłapnęła paszczą i nic.
Słysząc rżenie koni i wołania łowców uciekła w las próbowała rozwinąć skrzydła ale jeszcze nie umiała latać.
Włóczyła się po lesie i powoli sama się wszystkiego uczyła, jak polować, latać czy nawet szukać schronienia. Nie raz ledwo uchodziła z życiem przed łowcami lub innymi stworzeniami. Z czasem bez niczyjego towarzystwa zdziczała, pozbawiła się uczuć a także zaczęła panować nad swoją naturą.
W wieku 13 lat znalazł ją pewien mag o imieniu Drahir. Smoczyca nauczona już, że nie można nikomu ufać chciała go zaatakować jednak ten jakimś cudem zatrzymał ją magią. Zdziwiona nie wiedząc o co chodzi spojrzała na niego, pokazał jej gestem by się uspokoiła i podszedł do niej.
- Jesteś młodą smoczycą…nie więcej niż 13-14 lat…to dziwne by smoki mieszkały w tym lesie…Chodź ze mną tylko spokojnie - Słyszała jego głos w myślach.
Tak właśnie zapoznała się ze sowim drugim opiekunem. Drahir był nekromantą, samotnym. Przygarnął ją do siebie i uczył wszystkiego, nauczył ją jak porozumiewać się myślami, czy nawet wykrzesał z niej umiejętność przemiany. Spędziła u niego 8 lat. W tak krótkim czasie zdołała opanować wszystko co on umiał i postanowiła opuścić go. Była już dorosła i sama potrafiła sobie radzić. Przez rok latała od krainy do krainy w poszukiwaniu jakiegoś stałego miejsca w którym mogła się osiedlić. Aż w końcu trafiła do Smoczej doliny gdzie poznała różne dziwne smoki, które nie miały zbyt po kolei w głowie. Ale czuła się tam dobrze i została. <soooooorki, pod koniec nie chciało mi się już pisać…xD>
Chłopiec miał na imię Regin. Wziął jajo i zaniósł je nad jezioro, jednak nie wrzucił go tak jak kazał mu ojciec, usiadł nad brzegiem i przyglądał się lśniącej czarnej skorupie, która w pewnej chwili zaczęła pękać. Przestraszony odskoczył i schował się za drzewo, słyszał jak jajo pękło i cichy pisk i jakby warkot. Wychylił się zza pnia i zobaczył młodego gada, który nawet nie potrafił jeszcze ustać na łapkach i próbował podtrzymywać się skrzydłami, które tak jak łapy dalej były jak z waty.
Podszedł powoli, smok natychmiast odwrócił łepek w jego stronę i otworzył paszczę wydobywając z siebie cichy uroczy pisk. Regin uśmiechnął się i podszedł bliżej.
- Ty chyba jesteś smoczycą, co? Masz takie ładne ślepia... - Uklęknął przed nią i delikatnie dotknął jej łebka. - Jakby cię tu nazwać...Meg?
Smoczyca spojrzała na niego i kłapnęła niezadowolona paszczą. Przyglądał się jej czarnym jeszcze delikatnym i nie zdolnym do obrony jej ciała łuskom. - hmm...to Silvana?
To już jej bardziej przypasowało zamachała niezgrabnie skrzydłami i wywaliła się wplątując sobie ogon pomiędzy łapy. Chłopak zaczął się śmiać. Od tamtej pory codziennie przychodził nad jezioro i opiekował się smoczycą. Mijały dni, miesiące, lata...Silvana wyrosła i przerastała już chłopaka o co najmniej metr. Wrodziły się już cechy charakteru takie jak: bojowość, upartość, złośliwość. Uwielbiała mu dokuczać ale także w razie potrzeby pomagała mu i go broniła.
Smoczyca zawsze siedziała nad jeziorem i kryła się przed innymi ludźmi. Tym razem też tak było. Pewnego wieczoru słyszała ciche kroki dochodzące od strony z której zawsze przychodził Regin jednak słyszała niepokojące i niezadowolone głosy innych. Wdrapała się na drzewo i z gałęzi uważnie śledziła jakąś grupkę mężczyzn wśród których był Regin i jego ojciec.
- Gadaj Regin. Wiem, że ten gad tu jest. – Ojciec spojrzał na syna złowrogim spojrzeniem, a gdy chłopak nie odpowiadał mężczyzna wyciągnął ostrze z pochwy.
- Wiesz, że jeśli mi tego nie powiesz będę musiał cię zabić? – Spytał bezuczuciowo. Silvana wyczuwając samą złość w głosie mężczyzny była bojowo nastawiona a gdy zagroził chłopakowi zeskoczyła z drzewa prosto na niego i wbiła mu szpony w ramiona. Spadła na niego z taką siłą że oboje wylądowali w wodzie która zaraz zabarwiła się krwistą czerwienią.
- Silvana! – Krzyknął Regin martwiąc się o ojca.
Smoczyca nagle wyłoniła się z wody i trzymając w kłach ojca chłopaka wyszła na brzeg. Inni łowcy nie czekając rzucili się w jej stronę, instynkt nakazywał walczyć ale Regin ją zatrzymał i w tym momencie łowcy rzucili na nią sieci. Zaczęła się rzucać i ryczeć jak opętana próbując się wydostać.
- Co wy robicie?! – Krzyknął Regin i stanął w jej obronie.
- To smok idioto, nie widzisz co zrobił z twoim ojcem? Ten gad nawet dorosły nie jest, tym bardziej trzeba go teraz zabić. – Smoczyca umilkła jednak słychać było jak głośno wydychała powietrze przez nozdrza.
- Ale ona nie chciała, broniła mnie.
- Ta, broniła…Odejdź chłystku bo skończysz bez łba jak ten gad. – Łowca zamachnął się mieczem, w tym czasie Silvana jakimś cudem wydostała się z sieci, rzuciła się na łowce i pod wpływem szału zabiła go i resztę. Gdy się uspokoiła rozejrzała się rozpaczliwie za swoim opiekunem i to co zobaczyła przeraziło ją. Pod napływem wściekłości rozszarpała również i jego, nie wiedziała co robiła, była zaślepiona furią i rządna mordu.
Niepewnie i powoli podeszła do ciała Regina i szturchnęła go pyskiem.
- Regin…? – Mruknęła i kłapnęła paszczą i nic.
Słysząc rżenie koni i wołania łowców uciekła w las próbowała rozwinąć skrzydła ale jeszcze nie umiała latać.
Włóczyła się po lesie i powoli sama się wszystkiego uczyła, jak polować, latać czy nawet szukać schronienia. Nie raz ledwo uchodziła z życiem przed łowcami lub innymi stworzeniami. Z czasem bez niczyjego towarzystwa zdziczała, pozbawiła się uczuć a także zaczęła panować nad swoją naturą.
W wieku 13 lat znalazł ją pewien mag o imieniu Drahir. Smoczyca nauczona już, że nie można nikomu ufać chciała go zaatakować jednak ten jakimś cudem zatrzymał ją magią. Zdziwiona nie wiedząc o co chodzi spojrzała na niego, pokazał jej gestem by się uspokoiła i podszedł do niej.
- Jesteś młodą smoczycą…nie więcej niż 13-14 lat…to dziwne by smoki mieszkały w tym lesie…Chodź ze mną tylko spokojnie - Słyszała jego głos w myślach.
Tak właśnie zapoznała się ze sowim drugim opiekunem. Drahir był nekromantą, samotnym. Przygarnął ją do siebie i uczył wszystkiego, nauczył ją jak porozumiewać się myślami, czy nawet wykrzesał z niej umiejętność przemiany. Spędziła u niego 8 lat. W tak krótkim czasie zdołała opanować wszystko co on umiał i postanowiła opuścić go. Była już dorosła i sama potrafiła sobie radzić. Przez rok latała od krainy do krainy w poszukiwaniu jakiegoś stałego miejsca w którym mogła się osiedlić. Aż w końcu trafiła do Smoczej doliny gdzie poznała różne dziwne smoki, które nie miały zbyt po kolei w głowie. Ale czuła się tam dobrze i została. <soooooorki, pod koniec nie chciało mi się już pisać…xD>
Hierarchia: Nekromanta
Wygląd
Towarzysz
Smoki, które nie mają zbyt pokolei w głowie.. jeeeeee *jupi* Super karta :DDDDD
OdpowiedzUsuńŚwietna historia. ;u; Nananananananana, koń Rafał.
OdpowiedzUsuńBIAŁY JELEŃ... też mam swojego xd
OdpowiedzUsuńhttp://mydlonaturalne.pl/photos/bialy-jelen-mydlo-kostka-200-g-zestaw-4-szt-2893916836.jpg
Historia jest super taka dopracowana :D
OdpowiedzUsuńha ha ha, zostaw mojego Jelonia xD
OdpowiedzUsuńa co...może co do histori to nie prawda? ;_;
PIERDZIELĘ... NORMALNIE JA PIERDZIELĘ... *Łapie się za łeb* Czy Ty kobito rozumiesz to, że Twoja historia jest niemal kropka w kropkę taka sama jak wyobrażałam sobie moją? Ale jakos nie mogłam jej napisać i se odpusciłam mysląc że napiszę ją kiedys w osobnym opo... No cóż. Trza wymyslić cos innego :DD
OdpowiedzUsuńMwahahaha, jestem taka ZUA ^^
OdpowiedzUsuń